Miękkie, zadbane, całuśne, uśmiechnięte…takie
usta wydają się być całkiem w sam raz.
Ostatnio borykałam się z ich brakiem. Nie ust
oczywiście…ale brakiem dobrej ich kondycji. To doprowadziło także do
karygodnego zaniedbania jakim było nie używanie kolorowych pomadek. Leżały
bidule w swojej kosmetyczce i czekały aż sobie o nich przypomnę…
Któregoś dnia poszłam na zakupy. Spożywcze.
Kupiłam miód. I cukier brązowy…bo się skończył. I tak oto koniec był początkiem
tego do czego dążymy, czyli całuśnych i mięciutkich warg.
Krok 1
Jeśli tak jak mi skończył Ci się cukier i miód
to idź je kup. Jeśli masz ich pod dostatkiem to masz też składniki na
naturalny, w 100% homemade peeling do ust.
Do tych dwóch podstawowych składników możesz
dodać też oliwę z oliwek lub olej kokosowy.
Taki peeling pozostawi Twoje usta gładkie i
miękkie (dobroczynne działanie miodu).
Pamiętać należy jednak, że usta są delikatne i
taki domowy zabieg wystarczy wykonać raz do dwóch razy w tygodniu aby osiągnąć
upragniony efekt.
Peeling można zmyć wodą…lub, jak w moim
przypadku, zjeść.
Krok 2
Usta gładkie potrzebują odpowiedniego
nawilżenia i natłuszczenia. Pomogły nam w tym trochę składniki peelingu ale
zależy nam na możliwie najfantastyczniejszych ustach.
Dlatego sięgamy po pomadki ochronne, Carmexy,
wazelinki i inne tego typu specyfiki.
Ja zawsze mam przy sobie Carmex. Niezawodny od
lat. Ostatnio kupiłam pomadkę Bielendy Słodki Miód. No słodka to ona nie
jest…powiedziałabym nawet, że ktoś kto ją tworzył to chyba nigdy miodu nie
wąchał i nie próbował. Ale zadanie swoje spełnia i jak komuś zapach nie
przeszkadza to polecam. Świetnie w roli zmiękczacza ust sprawdza się Eight HourCream i makaronik od It’s SKIN Macaron Lip Balm. Love !
Krok 3
Mamy już usta gładkie, miękkie i nawilżone.
Można by przy tym pozostać. Ale jeśli tak jak ja kochasz czerwone, różowe,
brzoskwiniowe, malinowe pomadki to stanowczo powinieneś wykonać krok nr 3:
nałożyć niewielką ilość korektora/podkładu na usta. Co to da? Dzięki temu
pomadka będzie miała bardziej neutralne pole do wykazania się kolorem..
To tak jakby na białej kartce namalować
czerwoną kreskę farbą. Kreska zachowa swój kolor. Jeśli tę samą kreskę
namalujemy na niebieskiej kartce…no to odchodzimy od tej czerwieni zupełnie.
Krok 4
Ten krok daje mi pewność, że kolor na moich
ustach będzie bardziej trwały. Dodatkowo, jeśli chcemy poprawić kształt ust (ja
trochę swoje optycznie powiększam) to właśnie jest ten moment.
Chodzi o obrysowanie i wypełnienie ust
konturówką. Nasza kredka powinnam być w tym samym odcieniu co pomadka lub o
jeden ton od niej ciemniejsza.
Dzięki wypełnieniu całego obszaru ust
unikniemy rozmazywania się pomadki, kolor będzie bardziej trwały i ma szansę
przetrwać zjedzenie obiadu z trzech dań.
Jeśli nie czujesz się pewnie we władaniu
ołówkiem do ust, zdecyduj się na kosmetyk o neutralnym odcieniu lub na taki,
który w ogóle nie ma koloru. Znajdziesz go TU.
Krok 5
Usta godne pożądania wymagają już tylko
jednego. Pomadki. Możesz ją nakładać prosto z opakowania lub pędzelkiem.
Nałóż odrobinę koloru i rozetrzyj go palcem
lub pokryj całe usta swoim ulubionym kolorem.
Czy to będzie klasyczna czerwień czy też
szalona fuksja, a może jagoda lub brzoskwinia…to już nie ma znaczenia. Ważne, że na koniec, spojrzysz w lustro i
uśmiechniesz się do siebie.
Chociaż jakbym się uśmiechnęła i zobaczyła, że
część szminki ozdobiła moje zęby, to nie wiem czy byłabym aż tak zadowolona…ale
na to też jest sposób !
Wystarczy, że palec wskazujący obejmiesz
ustami (tak, wiem jak to brzmi) i lekko zaciśniesz. Problem kolorowych ząbków
mamy z głowy.
Na zakończenie polecam wam link do jednej z
moich ulubionych beauty gurus. Znajdziecie go TU.
A także ostatnio uwielbiana przeze mnie reklama
szminek TOM FORD.
Buziak !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz